ARCHIWUM
KONTAKT
---Spis artykułów. Kliknij aby rozwinąć---
Bartek Mlkosz,
2015-09-10 23:11:54SAABy i Czerwone Gitary7-8 sierpnia 2015 r.
Relacja Eweliny Podkowińskiej z małego saabowego spotkania przy okazji koncertu "Czerwonych gitar":
Nigdy za wiele okazji do saabowania w doborowym towarzystwie i pięknym plenerze. Już drugi raz w tym roku z inicjatywy Darka Kamińskiego zawitaliśmy na Pomorzu. Przyczynkiem do sierpniowego spotkania okazał się zarówno IV Piknik Oldtimerów, zorganizowany przez Anię i Marka z Classic Moto Story jak i jubileusz 50-lecia zespołu „Czerwone Gitary”. Imprezy odbyły się 7 i 8 sierpnia w urokliwie położonym Przywidzu, nieopodal Gdańska, który w okresie międzywojennym zwany był dumnie Małym Sopotem.
Ze Szczecina wyruszyliśmy już dzień wcześniej, we czwartek. Postanowiliśmy trasę nieco wydłużyć. W towarzystwie Ani i Sławka Dowlarz, podróżujących V4 obraliśmy kierunek na Bory Tucholskie gdzie w gościnnym Grzybku założyliśmy bazę noclegową. Nazajutrz kierunek Borcz. Trasa była przepiękna, niespieszna z minimalnym ruchem, wśród lasów i pól.
Wczesnym popołudniem dotarliśmy na miejsce i od razu miłe zaskoczenie – Ewa i Leszek Solscy również odpowiedzieli na zaproszenie Darka i zdecydowali spędzić weekend w Małym Sopocie. Szybki meldunek w hotelu, jeszcze szybszy obiad i już w szóstkę wyjechaliśmy do Przywidza na spotkanie z Darkiem i innymi uczestnikami Pikniku.
Impreza w Przywidzu była bardziej niż udana i nie tylko dlatego, że mogliśmy zaprezentować naszą ulubioną markę. Gmina znana jest z organizacji ogólnopolskich wydarzeń kulturalnych. To właśnie tam odbywa się Rockblue Przywidz Festiwal. W tym roku zaproszone zostały „Czerwone Gitary”, obchodzące 50-lecie powstania. Zespół uhonorowano w szczególny sposób – przywidzki bulwar został nazwany ich imieniem a wieczorem odbył się jubileuszowy koncert. Nikt z fanów nie był zawiedziony. Wszyscy bawili się wspaniale. W tej rock&rollowej atmosferze zabrakło mi jedynie fruwających marynarek. Niestety upalna aura na to nie pozwoliła – panowie ich po prostu nie mieli.
Koncert był „wisienką na torcie” ale nie sposób nie wspomnieć o miejscu w którym się odbył i o imprezach towarzyszących temu wydarzeniu. Miejscem tym był przywidzki folwark „Zielona Brama”, pięknie odrestaurowany kompleks, mieszczący stajnie, ujeżdżalnie, budynki gospodarcze oraz pałacyk z bazą hotelową, kawiarnią i okazałą restauracją, serwującą wyśmienitą kuchnię. Tam odbył się też jarmark produktów regionalnych i rękodzieła. Można było spróbować pomorskiej gęsiny, lokalnego piwa oraz pierogów z nieoczywistymi farszami.
Niebywałą atrakcja przywidzkiej imprezy okazało się też zakończenie Międzynarodowego Rajdu Samochodowego Miłośników Citroenów 2CV. „Kaczki” i ich właściciele prezentowali się niezwykle kolorowo. Po rejestracjach można było zorientować się, że przybyli nawet z odległych rejonów Europy. W przeważającej części uczestnicy rajdu w „jesieni życia” ale za to z jakim wigorem i fantazją – czapki z głów!
Pierwszy dzień był szalenie intensywny i zakończył się bardzo późno. Organizatorzy byli jednak przewidujący i zapewnili nocny transport do hotelu w Borczu – wielkie dzięki.
W sobotnie przedpołudnie powróciliśmy do „Zielonej Bramy” by wyruszyć naszymi pojazdami na wycieczkę do Kościerzyny. Kolumna prezentowała się z fasonem. Niektórzy uczestnicy zadbali nawet o wyszukany strój, specjalnie przygotowany na tego typu wydarzenia. Wyglądało to uroczo. W Kościerzynie mieliśmy okazję odwiedzić wystawę zabytkowych amerykańskich samochodów. Wszystko to utrzymane w anturażu lat 60 co stanowiło nie lada gratkę dla amatorów wykonywania zabawnych fotografii. Potem czekał nas jeszcze wyborny, wspólny obiad w przywidzkim folwarku i niestety po nim musieliśmy się już pożegnać – IV Piknik Oldtimerów przeszedł o historii jako wyjątkowo udany.
Oficjalna impreza dobiegła końca ale nas czekała jeszcze jedna wyjątkowa niespodzianka. W związku z tym, że postanowiliśmy zostać jeszcze jeden dzień na Pomorzu, zatrzymaliśmy się w Koziej Górze. Późnym popołudniem zaplanowaliśmy wyprawę do Gdańska. Dzięki uprzejmości Ewy i Leszka, który okazał się Panem Samochodzikiem , mieliśmy okazję przejażdżki pojazdem niezwykłym, wręcz pancernym z nietypową karoserią, przeznaczonym do zadań specjalnych w trudnym terenie. Dzięki nietuzinkowym możliwościom technicznym samochodu i oczywiście umiejętnościom Leszka, zaparkowaliśmy w miejscu, które wydawało się nieosiągalne, przyprawiając o zdumienie przechodniów. Trzeba w tym miejscu dodać, że starówka gdańska podczas Jarmarku Dominikańskiego jest niemożliwie zatłoczona i znalezienie choćby jednego wolnego miejsca graniczy z cudem to jednak się udało.
Wszystko co piękne szybko się kończy. W niedzielny poranek, pełni wrażeń wracaliśmy do Szczecina.
Jeszcze raz dziękujemy Ani i Markowi za organizację spotkania i opiekę oraz przede wszystkim Darkowi, który zaprosił nas na tę wspaniałą imprezę, służył wszelkimi możliwymi informacjami, pilotował – Darku, duża buźka. Szkoda, że tym razem zabrakło Lidii ale przecież niedługo spotkamy się na Słowacji. Już nie możemy się doczekać.
Ewelina